Płockie koszykarki pokonały u siebie w 3. kolejce I ligi KKS Olsztyn 90:70. Po słabej pierwszej połowie podopieczne Ireneusza Jasińskiego opanowały nerwy, pozwalając rywalkom w drugiej odsłonie na zdobycie tylko 25 punktów.
Pierwsze “oczka” w meczu były dziełem liderki przyjezdnych Ksenii Zajączkowskiej, jednak płocczanki szybko przejeły kontrolę nad boiskowym wydarzeniami i już po kilku minutach, w tym dwóch “3” Patrycji Kaczor, wyszły na prowadzenie 12:5. Taki obrót sprawy nie zdeprymował przeciwniczek, która zaczęły grać bardziej agresywnie w obronie, a wysokim pressingiem utrudniały wyprowadzenie piłki gospodyniom. Kilka razy przyniosło to oczekiwany efekt, bo po dużym zamieszaniu w grze Mon-Polu za dostarczenie piłki na połowę olsztynianek zabierały się nawet podkoszowe: Grażyna Witkoś i Agnieszka Misiek, co nie mogło się dobrze skończyć. Łatwe punkty zdobyte po kontrach nakręcały zawodniczki KKS-u, a zwłaszcza Joannę Markiewicz, która pierwsza dała sygnał do ataku, ale nawet jeśli nie byla w stanie wedrzeć się pod kosz, dostrzegała lepiej ustawione partnerki. Po I kwarcie było 22:25. Rywalki kontynuowały swoją grę w kolejnej ćwiartce, nie siląc się na koronkowe akcje, tylko często grając jeden na jednego, niestety skutecznie. W tym czasie prym w ich wiodły Aleksandra Mońko, Jolanta Wichłacz i Natalia Gzinka. Mon-Pol trzymał kontakt punktowy głównie dzięki Kaczor i Lucynie Kotonowicz, która świetnie obsługiwała koleżanki z drużyny, kończąc całe spotkanie z dorobkiem 8 asyst. Obie ekipy zeszły na przerwę przy prowadzeniu olsztynianek 45:43.
Trener Jasiński już w trakcie 2. kwarty nie szczędził swoim koszykarkom gorzkich słów, a jego krzyki z szatni było słychać nawet na hali. To ostra reprymenda przyniosła jednak oczekiwany skutek, bo w drugiej połowie płocczanki znacznie poprawiły swoją grę. Na parkiecie dosłownie szalała Kinga Dzierbicka, która uprzykrzała życie rywalkom w obronie, a do tego wyprowadzała błyskawiczne ataki, kończąc je niejednokrotnie efektownymi layupami. Filigranowa rozgrywająca była dosłownie wszędzie, zbierając nawet 5 piłek z tablicy, w tym jedną w ataku. Na wyższy poziom weszły także pozostały koszykarki Mon-Polu, pozwalając olsztyniankom na zdobycie w 3. kwarcie tylko 14 “oczek”. Po 30 minutach zrobiło się 64:59, ale płocczanki wcale nie zamierzały zwalniać tempa. Od stanu 66:63 zdobyły 11 punktów z rzędu i stało się jasne, że nie dadzą sobie wydrzeć zwycięstwa. Dobrą zmianę dała Anita Plucińska, w obronie świetnie pokazała się Natalia Tyczkowska, a rywalki dobiła Witkoś, kilka razy błyskotliwie dostrzeżona przez koleżanki. Środkowa Mon-Polu razem z Misiek zdominowały też walkę na deskach, notujac łącznie aż 28 zbiórek (przy 46 całego zespołu). Wśród rywalek skuteczność straciła Markiewicz, a słabsze spotkanie zaliczyła Zajączkowska, który trafiła tylko 4 rzuty z gry na 13 prób.
- Chyba potrzebowałyśmy tej 1. połowy, by przypomnieć sobie, nad czym pracowałyśmy przez ostatnie dwa tygodnie - powiedziała po meczu Dzierbicka. - W drugiej połowie wyglądało to już zdecydowanie lepiej, bo przede wszystkim zagrałyśmy spokojniej, ale i tak były momenty, w których dałyśmy się wciągnąć w tę “dzicz” i chaos. Kto nie był na meczu, mógł sobie pomyśleć, biorąc pod uwagę 20-punktową różnicę, że to było łatwe zwycięstwo, ale dziewczyny z Olsztyna w i połowie napsuły nam dużo krwi. Myślę, że słaba postawa Zajączkowskiej nie miała wiekszego wpływu na losy spotkania, bo byłyśmy dobrze przygotowane i po prostu lepsze.
- Zespół z Olsztyna jest nie do odgadnięcia i to było dzisiaj widać - dodawał trener Jasiński. - Ta chaotyczna, ale jednocześnie agresywna i szybka koszykówka sprawiła nam wiele kłopotów, bo w w całym meczu popełniliśmy aż 23 straty, a do przerwy pozwoliliśmy rywalkom zdobyć aż 45 punktów, co na tym poziomie jest niedopuszczalne. Na szczęście opanowaliśmy emocje i w drugiej połowie wyglądało to już lepiej - ładnie “szarpnęła” Kotonowicz, dziewczyny poczuły luz, a szczególnie cieszy mnie to, że aż 6 z nich zaliczyło dwucyfrowy dorobek punktowy. Po problemach z wyprowadzeniem piłki nasze “1” dostały w szatni ostrą burę, ale poskutkowało, bo później Kinga mijała rywalki jak tyczki.
Mon-Pol: Pytlarczyk 11, Kotonowicz 13 (8 as.), Kaczor 14, Misiek 10, Witkoś 17 oraz Dzierbicka 14, Tyczkowska 3, Plucińska 6, Goleniewska 2.
Nie dodano jeszcze komentarzy do tego artykułu
Zgłoś